Wąż, pociąg, guziec, kangur czyli exuvium w krzakach

Niejednokrotnie znajdowałem wylinki węży. Pomimo iż zazwyczaj w okolicy nie było już właściciela w postaci zaskrońca lub żmii zygzakowatej, to jednak jeśli chodzi o żmiję to stawiane kroki zwłaszcza gdy nogi były odziane jedynie w sandały były ostrożniejsze. Jako dzieciaki często chodziliśmy nad rzekę łapać pod kamieniami ryby, pamiętam sytuację gdy jeden z kolegów wpakował rękę pod zanurzony kamień i wyciągnął zaskrońca, radość była wielka, ale chyba wąż nie zrobił na nas takiego wrażenia jak byłoby to w przypadku dzisiejszych dzieciaków. Nie było internetu wiec zobaczenie czegoś na żywo dawało dodatkową frajdę, co ciekawe nie baliśmy się, no może oprócz żmij, o których większość opowieści kończyła się strasznie dlatego, gdy jakaś wygrzewała się na słońcu to lepiej ominąć było ją szerokim łukiem.




Przeglądając sobie internet natrafiłem na zdjęcie człowieka przy wylince, później na stronie Służby Ochrony i Ratownictwa Zwierząt Animal Rescue Poland kolejne informacje i zdjęcia. Okazało się, ze to wylinka ponad 5m węża znaleziona niedaleko Gassów, w krzakach nad Wisłą. Patrząc na zdjęcia od razu zauważyć można tę delikatną różnicę w wielkości wylinki gassowego węża i tych żabienieckich zaskrońców i żmij. No nieźle, kawał węża. Na początku pomyślałem, że to fake news i ktoś przytaszczył nad Wisłę taka wylinkę niczym syrenę wyłowioną kilka lat temu z Wisły w Warszawie. Kolejna z teorii to akcja miłośników zwierząt mająca uzmysłowić jak dużym problemem może być dzikie zwierzę, które na początku zjada myszki, a właściciel zauważa problem gdy nagle w domu znika amstaf. Taka teoria też jest możliwa i należy poczekać co będzie dalej.

A co gdy ten wąż nie zostanie znaleziony? W sumie gdyby tak się zastanowić to nawet dobrze, bo czy któryś wydział promocji Gmin okolicznych był tak skuteczny, ze jednego dnia jak szalone jeżdżą po okolicy ekipy telewizyjne, piszą o tym portale polskie i zagraniczne, a znajomi dzwonią z Polski mówiąc, że w telewizji była informacja, że może być głodny i trzeba uważać.
Taki wąż może być niczym potwór z Loch Ness, rządni emocji turyści i poszukiwacze produkować będą niezliczone opowieści. A za jakiś czas będzie można znaleźć informacje, że od 30 lat trwają poszukiwania 500 kilogramowego pytona.


Co jakiś czas w okolicy pojawiają się dziwne zwierzęta, guziec w Lesie Kabackim czy biegające kangury które uciekły z cyrku pod Łomiankami. Zawsze coś ciekawszego niż dzik wędrujący po Piasecznie, z którym nikt nie może sobie poradzić, chociaż gdyby wpakować dzika w godło zamiast barana? Wracając jednak do tematu mitycznego węża. Okazuje się, że taki wąż, skuteczny jest w promowaniu całego Powiatu, nawet lokalni włodarze i politycy pojawiają się dzięki niemu w TV, więc węża należy w promocji wykorzystywać, a jeśli się zgodzi zatrudnić. Może stać się złotym pytonem i tworzyć tajemnicze historie niczym złoty pociąg.

Nie zmienia to faktu, że Informacji o wężu musi być dużo bo to ściąga ludzi. Trzeba działać szybko, bo może być wykorzystać w promocji innej okolicy, zwłaszcza, że informacja o spotkanym wężu przeniosła się na drugą stronę Wisły gdzie wędkarze widzieli go ponoć w okolicach Otwocka gdzie pożarł bobra.

KK

P.S. Ciekawe ilu wędkarzy można spotkać teraz na nocnej zasiadce na suma w okolicach Gassów?

Comments

comments